Wszystko o Nikolakisie
DziennikCo potrafieHobby SlownictwoNasladowane zwierzetaZdjeciaTeletubbies

Nikolakis  w kilka dni po urodzeniuinfoNikolakis teraz


Dziennik Nikolakisa

Obecnie mozna przeczytac:

  • Listopad '99
  • Styczen 2000

  • Listopad '99

    Alez ten czas leci! Juz mam dwa lata!

    W pazdzierniku, kiedy to ostatnio mnie wazono i mierzono mialem okolo 12 kg i 83 cm wzrostu. Moja Babcia w Grecji narzeka, ze jestem maly na swoj wiek, poniewaz marnie jem. Hm, to prawda, ze wiekszosc ubran dla dwulatkow jest dla mnie za duza, ale mam jeszcze czas by urosnac i stac sie tak duzy jak tatus.

    A jesli chodzi o jedzenie- pomyslcie sami: przeciez ja musialem przestawic sie z kuchni angielskiej, na polska, a potem na grecka i to w ciagu zaledwie kilku tygodni! Czy nie za duzo tego dobrego? Przeciez ja dopiero wchodze w swiat roznych nowych smakow i musze sie przyzwyczaic do nowych potraw.

    Poza tym tylu innych rzeczy musialem sie tez nauczyc.

    Wylicze teraz co tez to potrafie.

    Przede wszystkim pokonalem prawo grawitacji i potrafie sie poruszac na dwoch nogach. Bardzo dobrze biegam, kopie pilke, niezle wchodze po schodach, wspinam sie po linach w specjalnych miejscach zabaw dla dzieci, i pokonuje najwieksze zjezdzalnie. Wszyscy podziwiaja mnie tez jak tancze, a tancze wszystko co tylko ma troche rytmu: do muzyki greckiej, ale tez i irlandzkiej, a nawet afrykanskiej. Uczynilem tez pierwsze kroki w moim wyksztalceniu muzycznym; do instrumentow, ktore zaliczylem naleza beben, pianino, flet i harmonijka ustna: mam na to dowody w postaci zdjec - patrz stary serwer).

    Ogolnie rzecz biorac jestem bardzo aktywnym dzieckiem. Nie potrafie usiedziec w jednym miejscu zbyt dlugo i nie lubie tez tracic czasu na spanie w ciagu dnia. Budze sie okolo 9 rano, potem ucinam sobie jedno- lub dwu-godzinna drzemke w czasie siesty (3-5 po poludniu), a potem ide spac nie wczesniej niz o 23.00. Lubie sie bawic moimi zabawkami i z tatusiem, z mamusia i dziadkiem czytam ksiazeczki. Uwielbiam chodzic na spacery z mamusia, tatusiem i dziadkiem, lub po zakupy z babcia (zwlaszcza, ze zawsze uda mi sie ja namowic by mi cos kupila, a to chleb z rodzynkami, a to czekoladki).

    Zaczalem juz troche mowic. Najpierw cwiczylem sobie powtarzanie sylab, typu [ta-ta-ta] z takim angielsko-brzmiacym aspirowanym [t]. Potem bylo [ma-ma-ma], choc jeszcze nie zdawalem sobie sprawy z tego, ze moze to oznaczac mamusie. W Polsce czesto produkowalem [tio-tio], co nawet przypomina zaimek "to". Opanowalem tez angielskie "bye-bye" i potrafie tez powiedziec "shoes" [su:s] (buty) i auto.

    Moze nie za wiele jeszcze znam slow, ale znowu musicie wziac pod uwage, ze przenoszac sie z kraju do kraju zmienialo mi sie srodowisko jezykowe. Co prawda tatus zawsze mowil do mnie po grecku, a mamusia po polsku, ale inni ludzie wokol poslugiwali sie, a to angielkim, a to polskim, a w koncu greckim. Teraz glownie produkuje slowa w tym ostatnim jezyku. Mamusia jest rozczarowana, ze malo mowie po polsku. Wszystko rozumiem co do mnie mowi, ale polski to dosc trudny jezyk . Zamiast powiedziec "jablko" czy nie latwiej jest powiedziec "milo" [milo] po grecku? Podobnie: [bala] vs "pilka", "pileczka", "gala" , co ja wymawiam jako [lala] zamiast "mleko", "gia" [ia] zamiast "czesc", "do widzenia". Za to polskie "auto" latwiej jest wymowic niz greckie "amaxi"[a’maxi] lub "autokinhto"[afto'kinito]. Tak wiec pokazujac auta mamie mowie [a:to], a tacie zostawiam onomatopeiczne [du-dut].

    I to tyle listopadowych aktualnosci. Ale patrz nowe wiesci nizej ze stycznia 2000


    Poczatek dokumentu

    Styczen 2000

    Ostatnio sporo swietowalismy: najpierw 6 grudnia imieniny moje i dziadka Nikosa (tak, tak wg greckiej tradycji po nim nosze swoje imie), potem Boze Narodzenie, Nowy Rok i w koncu Trzech Kroli. Bardzo mi sie to swietowanie podobalo. Dostalem sporo prezentow (glownie roznego rodzaju pojazdy na baterie, poruszajace sie same i robiace sporo halasu), tylko potem wszystkie te prezenty jakos dziwnie poznikaly. Podejrzewam, ze jest w tym sprawka rodzicow, ktorzy narzekali, ze za duzo bylo halasu. Z jednej strony to prawda - sam sie przestraszylem gdy je pierwszy raz wlaczylem. Z drugiej strony, rodzice zabrali mnie na uroczyste zapalenie dekoracji swiatecznych do centrum miasta przy akompaniamencie glosnych fajerwerkow - tu dopiero bylo "lubudu! - i sie dziwili, ze sie rozplakalem ze strachu. Nie mogli zrozumiec jak to dziecko, ktore urodzilo sie w dniu fajerwerkow (bo 5 listopada obchodzi sie fajerwerkami w Anglii Dzien Guy'a Fawkes'a, ktory to chcial wysadzic w powietrze Parlament) moze sie ich bac.

    Ogolnie rzecz biorac rodzice mowia, ze stalem sie ostatnio strasznym plaksa; byle co i juz placze i wszystkiego sie boje. A ja w ten sposob pokazuje, ze ich potrzebuje, a poza tym rowniez sprawdzam na ile mi sie pozwala.

    Kiedys jak upadlem, to potem podnioslem sie i tyle. Teraz w zaleznosci od tego jak bardzo bolalo po upadku, troche sobie poplacze, a potem ide do mamusi obwieszczajac, ze zrobilem "duk" (tak to nazywam), pokazuje jej gdzie i daje to miejsce do pocalowania. Potem musze oczywiscie zrobic "da", czyli ukarac te niedobra sciane czy podloge przez ktora sie uderzylem. W kazdym razie pilnuje by zawsze ktores z rodzicow bylo w poblizu do pocieszenia mnie po upadku itp i nie spuszczam ich z oka. Owszem lubie bawic sie na dole z dziadkiem i sam czesto prosze by mnie rodzice zabrali na dol. Ale niech mi tylko znikna z oczu na dluzszy czas, to natychmiast domagam sie [ma-ma] i [ba-ba], czyli zaniesienia na gore do mamy i taty, i sprawdzenia czy mi czasem nie uciekli i nie poszli na spacer sami beze mnie.

    Teraz w ogole sam wydaje rozporzadzenia kto co ma robic. Dawniej to mnie mowiono: "Zjedz to!", "Zrob tamto!"; teraz to ja wydaje dyspozycje: mamusia ma mi zmienic pieluszke gdy jej powiem ze zrobilem [ta-ta], dziadek ma mi czytac [na-na] czyli o Ani z greckiego elementarza, tatus ma mi dzis dawac mandarynki do buzi, gdy wczoraj tylko babci pozwalalem sie karmic.

    Gdy mi sie cos zabrania, jak tylko uslysze "nie wolno!" natychmiast wybucham placzem w nadziei, ze ich wskrusze badz tez ze nie wytrzymaja nerwowo i uszy im popuchna, i w koncu pozwola mi na to co chce. Niestety nie zawsze to dziala... Ale za to moj usmiech zwykle czyni cuda. Wystarczy, ze wezme babcie za reke, zaprowadze ja do kuchni i usmiechem poprosze by mi z lodowki wyciagnela czekolade (o tak, dobrze wiem, gdzie ukryte sa w domu dobre rzeczy!) i w 99 przypadkach na 100 ja dostane. Nawet jesli jakis czas wczesniej narzekala, ze nie jem tego co powinienem. Bo Babcia nadal nie jest zadowolona z mojego odzywiania sie. Ale ja jakos rosne - waze teraz ponad 12.5 i mieszcze sie w sredniej, choc glownie rosne do gory - mam juz 89 cm!

    Co do moich innych osiagniec: przede wszystkim jest to gwaltownie powiekszajace sie slownictwo. Mama nawet nie jest w stanie nadazyc z zapisywaniem wszystkich nowych slowek. Tak czy owak zamierzala zapisac tylko pierwsze 50 czy 100, a potem juz tylko te najciekawsze. Rozumiem zarowno po polsku jak i po grecku, choc mowie glownie w tym ostatnim jezyku, bo nim posluguje sie wiekszosc osob wokol. Tak wiec kiedy mamusia mi pokazuje drabine na obrazku i mowi, ze to drabina, ja jej mowie, ze to jest [kala] ("skala" po grecku). Jednoczesnie poprawiam tez dziadka gdy mi mowi, ze kon to "alogo" [ ‘alogo]: polski [kon] jest znacznie latwiej zapamietac i wymowic. Ciekawe wlasciwie dlaczego wszystkie slowa nie moga byc jedno- najwyzej dwu-sylabowe? Ja posluguje sie obecnie glownie monosylabami i jakos wszyscy mnie rozumieja. Po co mam mowic [hi’mos] ("humos") gdy chce sok, gdy wystarcze, ze powiem [mo] i tez go dostane?

    Moje slownictwo powieksza sie czesciowo dzieki temu, ze doskonale sobie nasladowanie wszystkiego i wszystkich: cokolwiek ktos robi lub mowi, ja natychmiast robie to samo. Moja pamiec tez jest znacznie lepsza. Ciocia Marzenka i wujek Andrew przyslali mi z Anglii taka ksiazeczke-ukladanke, gdzie 24 litery alfabetu sa ilustrowane owieczkami i bardzo szybko nauczylem sie gdzie kazda owieczka pasuje. W ogole to uwielbiam ksiazeczki i ukladanki i znam swoje ksiazeczki bardzo dobrze: wiem np, w ktorej ksiazce sa pojazdy, a w ktorej zwierzeta, wiem ktora ksiazeczke mam wyciagnac, by mi Mama poczytala wierszyki Brzechwy, a ktora dac dziadkowi. Dalej jestem tez fanem Teletubisow i z checia ogladam je na wideo (choc nie jest to zbyt czesto, bo w domu wideo nie mamy) lub robie ukladanke, ktora mi mamusia kupila. Mamusia tez przygotowala dla mnie na komputerze strone z Teletubbies, gdzie sa zdjecia i dzwieki przez nie wydawane (zobaczcie: Teletubbies homepage - goodies to download). Teraz juz potrafie nazwac wszystkie cztery Teletubbisy: [po], [la-la], [pi-pi] i ... [pi-pi].

    I to tyle by bylo na razie, ale zapraszam do ponownych odwiedzin! (polowa lutego?)

    Poczatek dokumentuStrona mojej Mamy